Opowiem Ci, czym jest Transerfing rzeczywistości

Nie używam zbyt często terminu Prawo Przyciągania. Kiedy po raz pierwszy obejrzałam film „Secret” w 2006 roku, byłam nim oczywiście zachwycona.

Mój entuzjazm jednak opadł, kiedy odkryłam, że nie dzieje się to, o czym mówią w filmie.

Podobnie z „Potęgą podświadomości”, o której przeczytasz w dalszej części. Wiem, że to jest tylko mój subiektywny odbiór, tym bardziej, że gdy w 2014 roku poznałam Transerfing, termin „PP” stracił w moich oczach moc i wydaje mi się „bajką dla dzieci”. Czy mam rację, nie wiem, to nie ma znaczenia.

Jeśli czytałaś książki Vadima Zelanda, wiesz o czym mówię. Jeśli nie, usiądź wygodnie i posłuchaj.

Najpierw trochę historii. Kim jestem, albo raczej, czym jestem.

Zdarzały się w moim życiu momenty, bardzo krótkie i intensywne, kiedy miałam dużo pieniędzy. Tak naprawdę trzy. Trwały kilka miesięcy i potem bolesny powrót do tzw “normalności”, czyli wiecznie bez pieniędzy, z obszukiwaniem kieszeni, jedzeniem byle czego i poczuciem, że jest się nikim.

Nie będę opowiadać z jakiej rodziny pochodzę, bo teraz to nie ma wiekszego znaczenia. Nie dopowiadaj sobie, bo możesz się zdziwić 😊

Całe życie byłam typem bujającym w obłokach, naprawiaczem świata z „dziurawymi rękami” i kieszeniami.

Fascynował mnie inny świat, bo z natury ciekawa, słuchałam jak ojciec opowiadał mi o tym, co wyczytał u Ericha von Dänikena. To było ponad 30 lat temu, więc generalnie takie rzeczy były wyśmiewane, dziś jest to nasza rzeczywistość.

Po Dänikenie była natura. Boskie proporcje, ciąg Fibbonaciego, próba zrozumienia doskonałości stworzenia i takie tam….  To był dla mnie cudowny świat.

Po szkole zamiast iść z kolegami i koleżankami gdzieś…. nie wiadomo gdzie i po co, biegłam do lasu.

Wychowałam się przy lesie, więc to był mój drugi dom.

Tam był poligon doświadczalny dla mnie. Tam były kałuże, skrzek, potem kijanki, stworzenia, które trzeba było obserwować i potrafiłam godzinami siedzieć w bezruchu, byle tylko zobaczyć jak skrzek obraca się do słońca.

I nic mi to nie pomogło w życiu. Nic nie zrozumiałam, o co chodzi z tą naszą egzystencją, po co tu jesteśmy, czy ma to jakikolwiek sens. Guzik wiedziałam i dorastałam, jak większość w przekonaniu, że aby być bogatym, trzeba kraść, albo strasznie ciężko pracować i na bank nie należę do tych wybrańców, którzy mają wszystko.

Jakieś 27 lat temu po raz pierwszy przeczytałam Potęgę Podświadomości Josepha Murphy’ego.

Zrobiłam dokładnie wszystko, co było w książce i książkowo miałam po jakimś czasie pierwszy w życiu ekstremalnie depresyjny zjazd.

Dokładnie taki, przed którym przestrzegali ludzie mądrzy, którzy rozumieli, co w tej książce było nie tak.

To było pierwsze wydanie, niepoprawione, dosyć szkodliwe, a jeśli nie, to korzyści nie było żadnych.

Otóż mówiąc w skrócie, w ówczesnej wersji Murphy uczył dokonywać gwałtu na sobie, na swojej duszy, wmawiając nieprawdę. Afirmacje były niekompletne i mnóstwo ludzi na całym świecie doznało wówczas ciężkich stanów depresyjnych i zniechęcenia do życia.

Sama nie mogłam zrozumieć o co chodzi, przecież święcie wierzyłam, że to musi zadziałać, że nasz świat jest czymś więcej niż to, co widzimy.

Dopiero po wielu latach dowiedziałam się, o co chodziło i dlaczego Potęga podświadomości była w tym czasie wielką pułapką dla marzycieli. Pomijając gwałt na duszy, zachodziły jeszcze dwa czynniki, które być może poruszę innym razem, bo teraz chcę mówić o transerfingu, a nie o potędze podświadomości Murphy’ego. Dziś myślę, że jest to jedna z pozycji, których zadaniem jest zamydlać oczy ludziom, by nie poznali swojej boskości i autor wcale nie był tego świadomy, że wykonuje czarną robotę, pisząc swoje dzieło, chociaż kto wie.

Osoby siedzące w temacie,wiedzą, jak powstają takie książki

No więc po tej lekturze na dość długi czas odstawiłam kwestie duchowe i naprawiłam na tyle moje postrzeganie rzeczywistości, że w wieku 18 lat zaczęłam swoją karierę w gastronomii, gdzie przeszłam każdy możliwy szczebel od zmywaka do zarządzania hotelem. Miałam przecudowną przełożoną, w zasadzie dwie i ta druga inspirowała mnie do założenia własnej firmy.

Ona widziała jakie mam możliwości i była dla mnie wielkim wsparciem. Założyłam firmę, grono klientów rosło, podpisałam nawet kontrakt z owczesnym GS-em i burmistrzem i miałam wyłączność na kilka wiosek niedaleko mojego miasta.

Ale miałam wtedy kasy! Młoda, głupia, rozdawałam wszystkim na prawo i lewo. Miałam nawet pracownicę, koleżankę z poorzedniej pracy, płaciłam jej, a ona przychodziła pół godziny przed końcem pracy i dostawała wypłatę, jakby pracowała…

Ale byłam dumna i szpanowałam, bo mam pracownicę!

Za namową brata przeniosłam działalność do niego i skończyło się. Inne miejsce, brak klientów, ZUS i komornik 🥺

Zlicytował mi cudny magnetofon, który sobie kupiłam i kochałam go. Poszedł za grosze.

To był zdaje się 1994 rok. Natomiast dwa lata wcześniej do Polski dotarła pierwsza firma networkowa. Wszyscy pewnie wiedzą, o jaką firmę chodziło. Nakręcono o niej wiele filmów.

Moje pierwsze spotkanie odbyło się w klasie, w szkole podstawowej, do ktorej kiedyś chodziłam. Słuchałam wykładu, patrzyłam na te rysowane kółka, z których inni się nabijali i zakochiwałam się w tym coraz bardziej.

Boże kochany, nareszcie coś, co pozwoli mi nie harować dzień w dzień! Nareszcie coś sensownego, co daje więcej niż teraz mamy do dyspozycji. To się nazywało mlm!

Oczywiście natychmiast zapisałam się

Zbudowałam niewielki biznes. Pozwalał mi się ledwo utrzymać. Dwie hurtownie w całej Polsce, więc ja jeździłam do tej w Katowicach i zaopatrywałam cały mój zespół.

Moi sponsorzy mieszkali w USA i w Kanadzie. Byłam sama i toczyłam walkę. Bez strategii, bez konkretnej edukacji i bez żadnego wsparcia. Spaliłam mnóstwo kontaktów, bo mój entuzjazm nie udzielał się tak łatwo innym i nieraz pukali się w czoło i kazali mi zejść na ziemię.

Szarpałam się jakiś czas. Pokazałam ojcu ten system. Zapalił się do niego tak samo jak ja. Wszedł w to i zorganizował sobie życie pod biznes. Prawie zaczęliśmy działać…

Jego czas nadszedł. Umarł czytając książkę w wieku 51 lat…

Wtedy w tej czarnej rozpaczy powiedziałam sobie, że ja też umrę, gdy będe miała 51 lat. Dziś tyle właśnie mam i niedawno sobie o tym przypomniałam, ale mam wrażenie, że dopiero teraz się dla mnie życie zaczyna, które otworzyło swoje wrota do obfitości już 5 lat temu, a zaczęło się własnie dzięki Transerfingowi Vadima Zelanda.

Przez te 27 lat kilkakrotnie próbowałam swoich sił w marketingu sieciowym, z różnymi efektami. Za każdym razem to była walka, czyli wszystko to, co robiłam, odbywało się na poziomie materialnym. Jeśli przypominałam sobie, żeby wypróbować jakies metafizyczne metody, zazwyczaj nic nie działało, bo zwyczajnie były to sposoby, które nie działają i nigdy nie działały.

Kiedy ok 6 lat temu pojawił się w moim domu Transerfing Rzeczywistości, już od pierwszej strony dosłownie pochłaniałam go. Nie mogłam uwierzyć, że to “czarowanie” czy inaczej mówiąc – tworzenie własnej, pięknej rzeczywistości może być tak banalnie, głupio proste i że tyle lat męczyłam się, usiłując siłowo wpłynąć na wszechświat.

Boże! Ile ja czasu straciłam na idiotyczne afirmacje! To mnie tylko oddalało od celu!

Nawet dziś, kiedy o tym piszę, mam gęsią skórkę. Mogę się założyć, że każdy, kto odczuł na własnej skórze magię transerfingu, nigdy nie przestaje się rozkoszować i wzruszać. Wydawałoby się, że to są naturalne prawa, które wystarczy ukierunkować dla własnych korzyści i że jest to prostsze niż przysłowiowa konstrukcja cepa, ale to jest właśnie ten sekret, który nie jest wcale żadnym sekretem, bo wszyscy mamy go na nosie!

Pierwsze przejście indukowane miałam w nowy rok, 2015 roku o 6 rano. Takich rzeczy się nie zapomina. To jest jak pierwsza miłość, która zmienia życie o 180 stopni. To przejście samo się nie pojawiło. Było wynikiem stosowania się do wskazówek Zelanda. Wiedziałam, że zaczyna się dziać. Sceneria mojego świata zmieniła się niedługo po tym.

Jeśli używasz Canvy, narzędzia do tworzenia grafiki na telefonie, to wiesz, jak wyglada zapisywanie tej grafiki po ukończeniu. Mniej więcej tak wygląda zmiana scenerii, kiedy przesiadasz się na falę szczęścia. Mniej więcej, ale to chyba najlepsze porównanie. Nie da się tego lepiej opisać i nie da się opakować w słowa tego, co dzieje się w środku. Pełnia wiedzy i pewności, że idzie to, co sobie wymyśliłaś i wysypuje się róg obfitości.

Kiedy stosujesz zasady, nie musisz niczego szukać, ani się o nic starać. Wszystko przychodzi do Ciebie samo. I tym razem było tak u mnie. W kwietniu pojawił się człowiek, który zaproponował mi współpracę w marketingu sieciowym. Nie miałam wtedy jeszcze pieniędzy, pracowałam w hotelu na dwóch etatach i zarabiałam 500 euro miesięcznie.

Zapaliłam się do tego biznesu, ale nie wiedziałam, jak to zrobić, żeby zapłacić za licencję i kupić produkty, które wówczas były obowiązkowe na włoskim rynku. Więc na licencję znalazłam 60 euro, ale na produkty nie miałam. Sponsor mojego sponsora kupił mi produkty. Byłam bardzo przeciwna takim praktykom, bo wiedziałam już z doświadczenia, że osoba, która wchodzi do biznesu, musi mieć pieniadze na swój start, inaczej nigdy tego ani nie doceni, ani nie będzie się starać.

Jednak on stwierdził, że czuje, że tak ma być. Zatem od kwietnia do lipca trwało moje szukanie pieniędzy i 19 lipca 2015 roku zostałam Partnerem Biznesowym firmy Juice Plus Company. W sierpniu pokazałam biznes mojej siostrze. Podobało jej się to i miała ze mną zacząć działać.

9 grudnia zmarła po cięzkiej operacji, w wieku 48 lat. I znów czarna rozpacz, ale tym razem oddałam się całkowicie biznesowi i do końca życia będę wdzięczna za tę możliwość, bo pozwolił mi przekuć ból w sukces.

Czasem wydawało mi się, że moja siostra wchodzi we mnie i mna kieruje. Tu musze nadmienić, że kilka lat wczesniej pracowałyśmy razem i ona jako pierwsza w Polsce osiągała fenomenalne rezultaty i w rekordowym czasie była dyrektorem. Nazywałam ją Robocop. I własnie wówczas miałam nieodparte wrażenie, że ona jest cały czas ze mną, we mnie, nie ważne. Po prostu działy się metafizyczne rzeczy, przy czym cały czas stosowałam techniki Transerfingu.

To wszystko działo się samo. W rekordowym czasie ja zostałam dyrektorem krajowym, jako jedyna miałam 7 linii na PB wówczas (termin firmowy, omówię innym razem) i życie nabrało innych barw. W tym czasie przejśc indukowanych miałam sporo i co rusz przesiadałam się na większa falę szczęścia. Przyciągałam do siebie osoby takie, jak ja. Transerferów, różne osoby z fenomenalnymi zdolnościami i tworzyliśmy najsilniejszy wówczas zespół w Polsce, o którym krążyła opinia, że jesteśmy etyczni, do bólu sprawiedliwi i uczciwi. Zawsze byłam z tego dumna i nigdy nie obniżyłam poprzeczki.

Ale to wszystko działo się samo. Ja robiłam tylko to, o czym mówi Zeland.

Stałam z boku i obserwowałam

Wszystko to, co jest Twoje, ma się dziać samo, łatwo i przyjemnie i nie nie jest to żaden mit. Ja tak mam i mają tak moje dziewczyny w projekcie.

Ale… Zawsze jest to jedno małe ale

Obdzieliłam setki ludzi książkami z Transerfingiem i nie mogłam zrozumieć, dlaczego oni nie mają tej magii w życiu co ja i moje niektóre partnerki. Nie mogłam pojąć, jak można nie złapać tej prostoty. Dopiero niedawno mnie olśniło za sprawą mojej przyjaciółki Hani. Ona mi uświadomiła ten fakt, bo znamy się dłużej i ona też jest transerferką. Zrozumiałam, co jest powodem tego, że ja mam sukcesy, a inni nie.

Dlatego powstał projekt METAMORFOZA.online i za miesiąc dołączy drugi projket, który kończymy, ale będzie tym pierwszym, dzięki któremu MATAMORFOZA będzie jako dodatek, ale niezbędny.

Sekretem powodzenia w transerfingu jest energetyka człowieka. I tutaj Transerfing jest niewystarczający. Nie byłam wiadoma przez te wszystkie lata faktu, że oprócz Transerfingu robiłam turbo doładowanie swojej energetyki, co przełożyło się na ogromna charyzmę, taki magnetyzm, który sprawia, że ludzie ida za Tobą jak ćmy do światła. Ale nie tylko…

Dziś wiem na milion procent, że nie da się osiagnąć tak wysokiej energetyki, jeśłi człowiek nie zadba o siebie na każdej płaszczyźnie. Inaczej przez lata będzie chodził na kursy, warsztaty, płacił straszliwe pieniądze i uzalezni się od tych kursów, ale efektów mieć nie będzie.

Nasz projekt to są warsztaty, sesje indywidualne, grupowe i wszystko to, co jest potrzebne do wyswobodzenia tej energetyki. Bo każdy ja ma, ale pozatykaną na wszystkie strony i wiem, że nie wystarczy nawet samo zdrowe odżywianie, choć jest fundamentalne.

To, co oferujemy w projekcie, otrzymasz kompletnie za darmo, wiedzę wartą tysiące. Będziesz się uczyć siebie, usuwać blokady, uczyć się na nowo chodzić, odkrywa żeńską, twórczą energię, pracować z podświadomością z naszymi “czarodziejkami” i nic za to nie zapłacisz. Ale jest haczyk. I tu zakończę moja historię…

Uważaj, kogo słuchasz

Jeżeli poczujesz znajome motyle w brzuchu, radość i wielką chęć przyłączenia się do naszego projektu METAMORFOZA.online, rozpoczniemy proces od zaplanowania Twojego sukcesu. Nie ma znaczenia co teraz robisz i co chcesz robić. Nie zamierzam Cię rekrutować do mojego biznesu. Przez te wszystkie lata nie zaproponowałam biznesu ani jednej osobie. Ani jednej. Dzięki Transerfingowi ludzie sami do mnie przychodzą i te techniki przydadzą się równiez Tobie.

Szczególnie teraz, gdy nasza rzeczywistość jest tak dziwna i pełna lęku oraz niepewności, co będzie jutro, nasze narzędzia pozwolą Ci stać się Midasem, który cokolwiek dotknie, zamienia się w złoto i absolutnie nie przesadzam!

Mam dla Ciebie jedną radę, która może Ci pomóc w dokonaniu wyboru.

Świat ezoteryczny pełen jest osób cudownych, posiadających nieprawdopodobne zdolności, ciepłych, prawdziwych i gotowych na każde Twoje wezwanie.

Jest też pełen ludzi niezrównoważonych, którzy po prostu odlecieli i dokonują na innych manipulacji, a biorą za to niemałe pieniądze.

„Po owocach ich poznacie”

Myślę, że nie musiałabym nic dodawać do tego cytatu, ale nie mogę sie oprzeć.

Przychodzimy na ten świat by doświadczać radości, szczęścia i obfitości. Dusza, intuicja, jakkolwiek tego nie nazwiesz, nigdy nie sprowadzi Cię do ubóstwa, nałogów i toksycznych relacji.

Przy wyborze mentora kieruj się wiedzą na temat jego życia. Czy w każdej sferze jest u niego równowaga. Jeżeli jej nie ma, jeżeli Twój potencjalny „guru” jest biedny jak mysz kościelna, jest trudny we współżyciu, ma wybujałe ego itd, uciekaj! Inaczej nauczysz się tego samego.

Bogactwa materialne są dobrem, są energią. Człowiek, który żyje w zgodzie z Boską Istotą, ze stwórcą, rezonuje z obfitością w każdym aspekcie swojego życia, zatem… Miej oczy szeroko otwarte.

Stań się swoim własnym Guru

Dowiedz się więcej i umów się na czat online